Wypadek w F1 bez konsekwencji przy najwyższej prędkości (wideo)

Alexander Wurz stojący dzisiaj na czele Stowarzyszenia Kierowców Grand Prix (GPDA), czyli związku zawodowego kierowców Formuły 1, jak twierdzi jest człowiekiem, który rozbił się bolidem F1 przy największej prędkości w historii spośród wypadków, z jakich zawodnicy wyszli bez szwanku.

Austriak w 2005 roku uderzył McLarenem MP4-20 w barierę podczas testów na torze Paul Ricard z prędkością ponad 300 km/h, gdy eksplodowała mu prawa tylna opona. Odbił się i miał jeszcze jedno spotkanie pierwszego stopnia z barierą. Jest nagranie z tego zdarzenia:„Nie miałem szansy zareagować, wszystko potoczyło się tak szybko". - wspominał teraz Wurz, aktualnie startujący w Długodystansowych Mistrzostwach Świata prototypem Toyoty.

„Po pierwszym uderzeniu próbowałem hamować, ale bolid nie miał przodu i hamulce już nie działały.

„Obracałem się w kierunku następnej ściany. Nie mając hamulców obawiałem się o nogi, myślałem tylko, aby nie uderzyć znów na wprost. Szczęśliwie przetrwałem to.

„Ale bolid uległ zniszczeniu i nie mógł zostać naprawiony. Więc testy się dla mnie skończyły. Wróciłem do domu, a następnego dnia zamiast na tor, udałem się na kitesurfing".

Wurz wyjaśnił, że właśnie ze względu na pamięć o tamtym wypadku naciska na ciągłą poprawę bezpieczeństwa w F1 i całych sportach motorowych.

„Wypadki się zdarzają, sporty motorowe są niebezpieczne ze swojej natury". - mówił 41-latek. „Myślę, że każdy kierowca to akceptuje, gdy wsiada do samochodu. Jeżeli nie, lepiej przestać się ścigać.

„Jednak tak samo jak w przemyśle lotniczym, musimy zmniejszać ryzyko incydentów.

„Właśnie dlatego potrzeba należytego zarządzania kryzysowego i ewolucji konstrukcji - co często ma miejsce, gdy dochodzi do takich wypadków, jak Justina (Wilsona) czy Julesa (Bianchiego).

„(...) Fani nie powinni uważać, że jesteśmy tchórzliwi chcąc bezpieczniejszych samochodów. F1 ma w swoim DNA rozwiązywanie problemów: aby dalej było można ścigać się najszybszymi bolidami i nie spowalniać ich".