Formuła 1  »  Aktualności F1  »  Podsumowanie pierwszej części sezonu: Virgin Cosworth
Virgin Cosworth

Podsumowanie pierwszej części sezonu: Virgin Cosworth

2010-08-10 - P. Pokwicki     Tagi: Glock, di Grassi, Virgin Racing
Rozegrano już dwanaście z dziewiętnastu wyścigów, które znajdują się w tegorocznym kalendarzu Formuły 1. W związku z tym codziennie będziemy przedstawiać podsumowanie wyścigów dla każdego z zespołów, zaczynając od tych najniżej sklasyfikowanych. Jako pierwszy pod lupę pójdzie zespół Virgin Cosworth. Zespół ten na początku funkcjonował jako Manor Grand Prix, jednak szybkie kłopoty finansowe sprawiły, że większość udziałów przeszła w ręcę Richarda Bransona i jego marki Virgin. Tym samym zespół zmienił nazwęna Virgin Racing. Jednostki napędowe dostarczane są przez firmę Cosworth. Bolid ekipy został zaprezentowany na początku lutego, a na kierowców wybrano Timo Glocka, który poprzednie dwa lata spędził w Toyocie oraz Lucasa di Grassiego - debiutanta.

Na inaguracje sezonu zespół Virgin przyjechał z takim samym celem jak Lotus oraz HRT - chcieli ukończyć wyścig. W kwalifikacjach zaprezentowali się całkiem nieźle. Szczególnie Timo Glock, który był najszybszy z nowych zespołów. Wyścigu nie ukończyli jednak obaj kierowcy. Di Grassi już na drugim okrążeniu miał problem z hydrauliką i musiał zakończyć swój udział, a w bolidzie Glocka na szesnastym okrążeniu posłuszeństwa odmówiła skrzynia biegów. Nie był to zbyt udany początek sezonu dla Virgin, a na padoku mówiło się, że bolid VR-01 to najbardziej zawodna konstrukcja w stawce.
Następnie przyszedł czas na Grand Prix Australii w Melbourne. Już w treningach zespół miał kłopoty, co spowodowało, że kierowcy przejechali mniej okrążeń niż zakładano. W kwalfikacjach poszło im nieco gorzej niż w Bahrajnie - obaj pokonali tylko kierowców HRT, a Glock po raz kolejny był dużo szybszy od słabego Brazylijczyka. Wyścig o GP Australii od samego początku zapowiadał się nie za dobrze. Glock i di Grassi musieli startować z boksów, ale uniknięcie zamieszania na pierwszym zakręcie i tak nie pozwoliło im zobaczyć flagi w biało-czarną szachownicę. Di Grassi odpadł na 26 okrążeniu - awaria hydrauliki, a Glock piętnaście okrążeń później miał kłopoty z zawieszeniem i również zakończył rywalizację.Trzecie Grand Prix odbyło się na torze Sepang w Malezji. Tym razem treningi były udane. Kierowcy przejechali wiele okrążeń na treningach zbierając dane. W kwalifikacjach zespół po raz pierwszy w historii zakwalifikował się do Q2. Timo Glock skorzystał z deszczowych warunków i pokonał takich kierowców jak Hamilton, Alonso czy Massa. Niestety ostatni był di Grassi.Zespół poczynił kolejny krok w przód. Metę osiągnął bowiem di Grassi dojeżdżając na czternastej pozycji. Glock zakończył rywalizację już na drugim okrążeniu, kiedy to wskutek kolizji z Jarno Trullim jego bolid był zbyt uszkodzony, aby jechać w wyścigu.

Dwa tygodnie później Formuła 1 udała się do Chin. Kierowcy zespołu Virgin nie będą najmilej wspominać wyprawy na wschód. Już przed startem do wyścigu problemy z bolidem miał Timo Glock. Niemiec nie przejechał nawet jednego okrążenia, a osiem okrążeń później z boksów nie wyjechał już di Grassi. Po lepszym występie w Malezji Virgin ponownie zaliczył słabszy występ.Przed zespołami była teraz trzytygodniowa przerwa i zespół musiał zadziałać, aby bolidy były w stanie chociażby dojeżdżać do mety. Po piątkowych treningach w zespole panowały mieszane uczucia. "To był dobry piątek" - przyznał di Grassi, natomiast Glock uważał, że był to "zły początek weekendu".

Jak się jednak później okazało nie było aż tak źle. Co prawda kierowcy Virgin zajęli dwa ostatnie miejsca, ale po raz pierwszy oba bolidy osiagnęły metę. Glock był osiemnasty, a di Grassi dziewiętnasty. Był to dobry prognostyk przed Grand Prix Monako.

Niestety awaryjne bolidy VR-01 nie wytrzymały trudów GP Monako. Timo Glock zakończył rywalizację po 22 okrążeniach, a chwilę później z wyścigu wycofał się również di Grassi. Virgin nadal miał problemy ze swoim bolidem, podczas gdy kierowcy Lotusa i HRT coraz częściej dojeżdżali do mety.

Wreszcie przyszedł czas na Grand Prix Turcji. Virginy Glocka oraz di Grassiego spisywały się tu całkiem nieźle. Co prawda w kwalifikacjach di Grassi uległ nawet Bruno Sennie, ale za to dojechał do mety, podobnie jak Glock. Pozostałym kierowcom z nowych zespołów się to nie udało. Wyniki mimo wszystko były jednak mało optymistyczne - strata trzech okrążeń do zwycięzcy to różnica dwóch, a może nawet trzech klas.

Już dwa tygodnie później Formuła 1 zawitała do Ameryki Północnej. W Grand Prix Kanady bardzo dużemu zużyciu ulegają hamulce w bolidach. Z powodu awarii tej części bolidu wyścig zakończył między innymi Jarno Trulli z Lotusa. W kwalifikacjach di Grassi ponownie przegrał z Senną a Glock był 21. Wszystko wskazywało na to, że zamiast nadrabiać do Lotusów, Virgin jest doganiany przez HRT. I tak też było. Po raz kolejny wyścigu nie ukończył Glock, który miał problemy z hydrauliką, a di Grassi okazał się słabszy nawet od Chandhoka. Niezbyt udany weekend dla brytyjskiego zespołu.

Następnie powrót do Europy na wyścig w Walencji. Kierowcy byli zadowoleni po treningach i wydawało się, że może to być mocny weekend dla Virgin. Kwalifikacje nie poszły jednak najlepiej. Strata ponad sekundy do Lotusów na pewno osłabiła morale zespołu. Jednak w wyścigu jeden z lepszych występów zaliczył di Grassi. Brazylijczyk finiszował jako siedemnasty tracąc jedno okrążenie do zwycięzcy, co było dość małą stratą. Glock był dwa miejsca za swoim kolegą z zespołu. Po raz kolejny oba bolidy osiagnęły metę i wydawało się, że zespół może skupić się na ulepszaniu bolidu, a nie niezawodności.

Przyszedł czas na domowe Grand Prix wielu zespołów - GP Wielkiej Brytanii na zmodyfikowanym torze Silverstone. Problemy nie opuszczały jednak zespołu nawet w domu i po przejechaniu dziewięciu okrążeń di Grassi zakończył wyścig. Więcej szczęścia miał Glock który dojechał osiemnasty, tracąc niestety dwa okrążenia do zwycięzcy, a okrążenie do Lotusów. Układ sił wśród nowych zespołów nie zmieniał się już od dłuższego czasu. Najpierw Lotus, potem Virgin i HRT.

Dwa tygodnie później swoje domowe Grand Prix miał Timo Glock. Były kierowca Toyoty dobrze pamięta wyścig na Hockenheim z przed dwóch lat, kiedy to uległ groźnie wyglądającemu wypadkowi. Tym razem Niemiec zaczął weekend od mocnego uderzenia. Podczas deszczowej sesji zajął dwunastą pozycję i był bardzo zadowolony z bolidu. Ukończył również wyścig, ponownie jako najlepszy z nowych zespołów - na osiemnastej pozycji. Di Grassi nie dojechał do mety po raz drugi z rzędu.

Ostatnim już weekendem z Formułą 1 przed wakacyjną przerwą było Grand Prix Węgier. W sesji kwalifikacyjnej dobrze wypadł Glock, który pokonał oba, teoretycznie szybsze Lotusy. Di Grassi stracił do niego ponad sekundę. Wyścig był z jednej strony udany, ponieważ oba VR-01 dojechały do mety, ale Glock stracił dwie pozycje na rzecz Lotusów. Gdyby przyjechał przed nimi zająłby czternaste miejsce, co jest dobrym wynikiem jak na możliwości tej ekipy.

Do końca sezonu pozostało więc siedem wyścigów i wydaje się, że zespół Virgin powinien już od tego miesiąca zacząć pracę nad nowym bolidem i całkowicie się na nim skupić. Tegoroczna konstrukcja jest zawodna i bardzo wolna - wolniejsza od Lotusa, który miał mniej czasu na przygotowania przed sezonem. Możliwe jednak, że Virgin nie odpuści i będzie chciał jak najbardziej poprawić samochód, aby zdobyć może jakiś punkt i zakończyć na dziesiątym miejscu rywalizację w klasfikacji konstruktorów. Jasne jest, że Glock i di Grassi potrzebowaliby sporo szczęścia, aby finiszować w pierwszej dziesiątce.



Dodaj komentarz

Nick
Treść
Wpisz kod
z obrazka
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.

Zaloguj się

Login Hasło
0

Komentarze do:

Podsumowanie pierwszej części sezonu: Virgin Cosworth