Formuła 1  »  Aktualności F1  »  Jedna rundka po Hockenheim z Robertem Kubicą za kółkiem
Robert Kubica

Jedna rundka po Hockenheim z Robertem Kubicą za kółkiem

2008-07-21 - P. Kątski     Tagi: Kubica, Hockenheim
Wiecie co jest najszybsze na świecie? Nie, nie zgadliście to nie Superman, nie jest to też ptak geparda, rakieta Patriot ani Koenigsegg CCXR. Poddajecie się? I tak bym wam powiedział - to Polak w kradzionej Beemce.

Tym razem jednak za kółkiem nie będzie siedział 'Łysy', ani żaden 'Cinek' w kultowym samochodzie polskich dilerów BMW 325 rocznik 94', spod maski którego połowa koni mechanicznych pokłusowała z powrotem do stajni, ale nasz rodak który pomimo tego, że ściga się dopiero od dwóch sezonów, zdążył już narobić sporo zamieszania w Formule 1 - Robert Kubica. Tak wyjątkowa osoba musi mieć dla siebie odpowiednie auto - BMW M3 CSL powinno być w sam raz. W fotelu pasażera umieścimy za to jakiegoś nadętego Angola i zaserwujemy mu taką przejażdżkę, że komunijna lemoniada wymiesza mu się ze ślubnym puddingiem w żołądku. Podobno ten ktoś chce zdać na żywo relację z okrążenia. Śmiechu warte! W bardzo niedługim czasie przekona się, że jedyne żywo jakie będzie mu się kołatać w głowie to będzie - "chciałbym jeszcze kiedyś obejrzeć mecz Liverpoolu na żywo."

Przejażdżka z Robertem po torze Jarama


A oto i pierwszy z bohaterów dzisiejszego sprawozdania - Robert Kubica. W tenisówkach i jeansach zupełnie niepodobny do tego Roberta, którego znamy z wyścigów w F1. Wraz z wyścigowym ubraniem Robert odrzucił również całą otoczkę politycznej poprawności otaczającą świat Formuły 1 i pokaże zaraz takie rzeczy, że pewnie jak byliście młodsi, to wasza mama zakrywała wam oczy przy takich momentach.

Robert powoli niedbałym krokiem Johna Wayne'a zbliża się do wozu i kiedy już przy nim się znajduje uważnie lustruje jego ogumienie. Zdawać by się mogło, że po jego twarzy przeleciał nikły uśmiech - nie dziwimy się, na felgach zamontowane są opony Michelina, na których po wcześniejszych przejazdach bieżnika pozostało jak na lekarstwo.

Zatem czy wszyscy gotowi do startu? Prosimy więc o zapięcie pasów, pogaszenie papierosów i nie opuszczanie swoich miejsc.

Od tego momentu nie ma już odwrotu.

Ze ściany alei serwisowej zostało usunięte kilka elementów, aby samochód wraz z pasażerami mógł wjechać na tor. Prawdopodobnie w tej chwili gość Roberta uświadomił sobie, że ta rundka będzie gorsza niż pożar Londynu w 1666, po tym jak Polak zdążył zostawić sporo gumy na torze jeszcze przy wyjeździe z pit stopu.

Pierwszy zakręt jest dość szybki, ale nasz pasażer nie docenił zarówno samochodu jak i kierowcy. To spory błąd z jego strony.

Hamulce są jeszcze nie rozgrzane więc tył zdaje się uciekać, ale dla kierowcy takiego jak Robert to żaden problem. Nasz pasażer zaczyna mieć poważne wątpliwości co do stanu umysłowego Roberta, po tym jak odkrywa, że ten manewr był zamierzony. Samochód tylko lekko musnął wierzchołek zakrętu i wjechał na krawężnik po zewnętrznej stronie toru, w tym momencie prowadzący dodaje gazu, mała korekta toru jazdy i czas na zakręt numer 2.

Wydawać by się mogło, że oba zakręty dzieli spora odległość, tymczasem łubudu! Już słychać pisk hamulców, wchodzimy ostro w prawy zakręt i bierzemy szybki lewy, używając do tego głównie krawężników, rzadziej asfaltu. Po tym 'lekkim' wstrząsie czas na najszybszą część trasy. Tego zakrętu wstyd nie znać - po prostu P A R A B O L I K A, zakończona najwolniejszym nawrotem na całej trasie. Samochód mknie po łuku z prędkością ponad 240 km/h i nagle koniec.

Naszemu gościowi wydawało się, że tym razem będzie gotowy na to hamowanie. Niestety przeliczył się tak samo jak David Beckham podczas strzelania karnego Francuzom na Euro 2004. A mówiliśmy, żeby się nie opychać przed jazdą... Tak mocne hamowane potrafi sprawić, że oczy same wychodzą z orbit. Samochód zarzuca tyłem pchany siłą rozpędu tuż przed 6-tym zakrętem, Robert tymczasem dozując gaz próbuje odzyskać kontrolę nad wozem i wykonać skręt w prawo.

Tu nie ma już czasu na namysł. Kolejny zakręt. Jadąc bolidem pokonuje się go z otwartą przepustnicą, tymczasem nasz pasażer krzyczy, żeby to samo zrobić teraz. No cóż, nasz klient nasz pan...

Kubica wciska pedał gazu do podłogi, tymczasem skóra na twarzy Anglika zdaje się przesuwać ku tyłowi czaszki. Czas na lekkie popuszczenie gazu, gdyż zbliża się ostry nawrót... i kolejny raz widzimy twarz naszego gościa rozpłaszczoną na bocznej szybie niczym TAZO.

Poza tym ktoś tu miał chyba komentować całą jazdę na żywo, tymczasem jedyne odgłosy wydawane przez naszego angielskiego kolegę po piórze ograniczają się do samogłosek, ale za to wykrzyczanych z ekspresją Zacka de la Rochy z Rage Against The Machine.

Kolejny szybki prawy przed nami i lada moment wyłonią się trybuny. Robert wygląda tak, jakby prowadził samochód będąc w transie. Widać, że na widowni jest sporo kibiców, więc czas na małe przedstawienie...

W zakręt Sachs wchodzimy niemal bokiem, ale poczekajmy jeszcze co 'maestro' pokaże na ostatniej sekwencji dwóch prawych. Szerokim łukiem wjeżdżamy w pierwszy z nich. Ręce Roberta, prześlizgują się po kierownicy niczym u kierowcy rajdowego podczas Rajdu Australii, a samochód wykonuje dokładnie jego manewry.

Wydaje się, że Kubica przegapił wjazd do alei serwisowej... Czyżby jeszcze jedna rundka? Nie, jednak nie, teraz czeka nas jeszcze brutalne hamowanie, żeby uniknąć kontaktu z samochodami, które pojawiły się na pit-lanie po naszym wyjeździe. Silnik gaśnie... Z zewnątrz dobiega do nozdrzy swąd palonej gumy, a uszy świdruje niesamowita cisza, która nagle zostaje przerwana przez oklaski z trybun. Widać, że im się podobało, nam zresztą też, ale chyba najbardziej Robertowi.



źródło: topgear.com

Dodaj komentarz

Nick
Treść
Wpisz kod
z obrazka
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.

Zaloguj się

Login Hasło
0

Komentarze do:

Jedna rundka po Hockenheim z Robertem Kubicą za kółkiem