Red Bull wzburzony zakazem stosowania dyskusyjnych map silnika

Stajnia Red Bull Racing skrytykowała Międzynarodową Federację Samochodową (FIA), że ta uniemożliwiła jej dalsze stosowanie innowacyjnego mapowania silnika, użytego w zeszłotygodniowym GP Niemiec.Na torze Hockenheim motory napędzające bolidy Czerwonych Byków miały zredukowany moment obrotowy w średniej fazie rpm, dzięki czemu wyścigówki mistrzów świata ślizgały się mniej przy ruszaniu oraz generowały więcej docisku aerodynamicznego pochodzącego ze sprytnego wykorzystywania spalin. FIA postanowiła jednak pozbawić team z Milton Keynes kontrowersyjnych ustawień silnika i to już na nadchodzące GP Węgier. Wprowadzono przepis nakazujący zespołom wybranie jednej mapy jednostki napędowej z tych użytych w trakcie pierwszych czterech GP sezonu, która posłuży jako punkt odniesienia przy przyszłym sprawdzaniu legalności ustawień motoru. Obroty silnika powyżej 6000rpm będą mógły różnić się od wskazanej mapy o nie więcej niż 2%, chyba że jednostka będzie pracować w „wyjątkowych warunkach atmosferycznych". Helmut Marko z Red Bulla nie kryje wzburzenia takim rozwojem sytuacji lamentując, iż przez działania FIA jego stajnia znów musi wyrzucić nowatorskie rozwiązanie do kosza - i to jeszcze w trakcie sezonu - mimo że nie łamało ono regulaminu. „Na Hockenheim nie zostaliśmy oczyszczeni z zarzutów dlatego, że sfałszowaliśmy dowody, ale ponieważ mieściliśmy się w przepisach. Jeśli coś jest zielone, nie możesz uczynić tego niebieskim. Nigdzie nie jest napisane, iż nie możemy posługiwać się regulacjami na naszą korzyść". - wyjaśniał Marko. Doardca Czerwonych Byków jest zły także na pozostałe teamy, ponieważ za kulisami ponoć namawiały one FIA do wycofania kontrowersyjnych map silnika, a podczas poniedziałkowego spotkania technicznego w Londynie siedziały cicho. „Znów to zrobiły". - powiedział. „Gdy możemy zająć się zagadnieniem profesjonalnie i obiektywnie, nawet nikt go nie porusza".

Marko ponadto raz jeszcze wytknął FIA nałożenie na Sebastiana Vettela w domowym GP Niemiec bolesnej kary doliczenia 20 sekund do końcowego rezultatu za wyprzedzenie Jensona Buttona poza torem, która zdegradowała panującego mistrza świata z 2. na 5. miejsce. Wcześniej Austriak stwierdził, iż Federacja stosuje wobec kierowców politykę „podwójnych standardów", teraz dodał, że sankcja wobec Vettela była jak „kara śmierci za kradzież kury". 69-latek zastanawia się, dlaczego jego zawodnikowi po wykonaniu nieprzepisowego manewru po prostu nie nakazano przepuścić Buttona - to pozbawiłoby go tylko jednej lokaty, a nie trzech.W całą sprawę wtrącił się również szef Red Bull Racing - Christian Horner. Brytyjczyk ujawnił, iż przejrzał nagranie z kamery pokładowej zamieszczonej na bolidzie Fernando Alonso i zauważył, jak podczas okrążenia, które dało mu pole position, Hiszpan podobnie jak Vettel opuścił tor, a o żadnej karze dla niego nie było mowy.„Na ostatnim zakręcie znalazł się poza trasą wszystkimi czterema kołami". - podkreślił Horner.Tymczasem Vettel zapewnił, że postara się, aby nie dać sędziom żadnej szansy na nałożenie na niego kary podczas GP Węgier. „Będę ostrożny, by nie zrobić niczego, co może zagrozić wynikowi, jaki uzyskam". - powiedział.