Red Bull ogłasza skład na sezon 2026: Hadjar awansuje, Tsunoda w ślepej uliczce

 

Tym samym Red Bull stawia na mieszankę doświadczenia i młodości w kluczowym momencie wejścia nowych regulacji technicznych i ery jednostek Red Bull Ford Powertrains. Ogłoszona formacja podkreśla dwutorową strategię koncernu: zespół główny walczy o mistrzostwo, a Racing Bulls pełni rolę struktury rozwojowej dla przyszłych gwiazd.

 

 

Arvid Lindblad to jeden z najbardziej spektakularnych talentów, jakie w ostatnich latach pojawiły się w programie juniorskim Red Bulla. Brytyjsko-szwedzki kierowca, urodzony w 2007 roku, rozpoczął karierę od motocrossu, zanim w wieku pięciu lat trafił do kartingu na torze Daytona Sandown Park. Szybko zwrócił uwagę środowiska - był wspierany i szkolony m.in. przez Olivera Rowlanda. Jego przełomem było zdobycie tytułu WSK Super Master Series, po którym trafił pod skrzydła Helmuta Marko.

 

Jego rozwój w seriach jednomiejscowych przebiegał błyskawicznie. Po startach w F4 w trzech seriach, zwycięstwie w Grand Prix Makau oraz tytule w Formule Oceanii, Red Bull natychmiast skierował go do FIA F3, gdzie jako 16-latek wygrywał wyścigi w Bahrajnie, Barcelonie i dwukrotnie na Silverstone. Sezon później, już w F2, potwierdził potencjał zwycięstwami w Arabii Saudyjskiej i Barcelonie. Jego dojrzałość i tempo skłoniły FIA do udzielenia mu Superlicencji jeszcze przed 18. urodzinami - decyzja absolutnie wyjątkowa.

 

W sezonie 2025 odbył testy w Imoli oraz sesje FP1 na Silverstone i w Meksyku, imponując tempem i kontrolą. To sprawiło, że pozycja Lindblada jako kandydata do F1 była wręcz naturalna.

 

 

Awans Isacka Hadjara do Red Bull Racing to ukoronowanie imponującego debiutu w Formule 1 - sezonu, w którym Francuz punktował w dziesięciu wyścigach i stanął na podium podczas GP Holandii, pokazując dojrzałość i tempo niespotykane u większości debiutantów. Jego wejście do głównego zespołu jest zgodne z filozofią Red Bulla: jeśli ktoś udowodni, że potrafi osiągać wyniki ponad możliwości samochodu, otrzymuje szansę na najwyższym poziomie.

 

Jednocześnie Hadjar staje przed najtrudniejszym zadaniem, jakie istnieje w padoku - fotelem obok Maxa Verstappena. Historia drugiego kokpitu Red Bulla jest bezlitosna. Każdy, kto trafiał do tej roli, w końcu nie wytrzymywał tempa Holendra ani jego naturalnego stylu jazdy, do którego konstruowany był bolid: agresywnego wejścia w zakręt, ostrego dociążenia przodu i prowadzenia, które wymaga absolutnej precyzji. Zarówno RB18, jak i RB19 czy RB20 były projektowane tak, by wyostrzać mocne strony Verstappena, co dla innych kierowców często stawało się pułapką nie do przejścia.

 

Hadjar znajduje się jednak w unikalnej, nieco bardziej komfortowej sytuacji. Od sezonu 2026 Formuła 1 wchodzi w nową erę regulacji aerodynamicznych i silnikowych, a konstrukcje bolidów - również te Red Bulla - będą powstawały na czystej kartce. To oznacza, że różnica między stylem jazdy Verstappena a jego partnerem może nie być aż tak dramatyczna jak w ostatnich latach, kiedy Holender prowadził samochody tworzone "pod siebie".

 

Nie ma pewności, jak te zmiany przełożą się na układ sił - to w sumie wróżenie z fusów na tym etapie - ale Hadjar może mieć więcej szans niż jego poprzednicy, by realnie dotrzymać tempa Verstappenowi. Wciąż będzie to mordercze zadanie, ale młody Francuz po raz pierwszy od dawna wchodzi do Red Bulla w momencie, gdy bariera konstrukcyjna nie jest zabetonowana na korzyść mistrza świata.