Prezes Williamsa pocieszył Maldonado. "Przytuliłem go"

Pastor Maldonado nie dostał od swojego zespołu reprymendy za to, że rozbił bolid podczas ostatniego okrążenia GP Australii, tracąc 8 punktów, jakie przypada za minięcie linii mety na szóstej pozycji. Prezes Williamsa - Adam Parr wychodzi z założenia, że lepiej pocieszać, aniżeli ganić. Maldonado prezentował świetne tempo od samego początku weekendu na torze Albert Park. Nowym samochodem Williamsa wywalczył ósmą pozycję w kwalifikacjach, zaś podczas samego wyścigu awansował jeszcze wyżej i pod koniec gonił piątego Fernando Alonso. Jednak na finałowym kółku doszło do niespodziewanego zwrotu akcji. Zamiast przypuścić atak na czerwone Ferrari, Wenezuelczyk wpadł w poślizg, następnie roztrzaskał swój wóz o bariery.Zaraz po zawodach Pastor wyznał, że popełniony błąd mocno go zdenerwował. „Po wypadku nie powiedziałem przez radio ani słowa - tak się rozzłościłem". - powiedział dziennikarzom. „Alonso zwalniał, więc może podjechałem do niego zbyt blisko i dlatego straciłem kontrolę nad pojazdem. Przyczyną nie była utrata koncentracji - byłem skupiony tak, jak zwykle, cisnąłem i pilnowałem zużycia opon oraz ustawień. Cieszyłem się tym pojedynkiem, lecz może podjechałem za blisko". Jak na potknięcie swojego kierowcy zareagował Parr? „Przytuliłem go i powiedziałem: 'Jechałeś fanastyczny wyścig. Za tydzień znów ruszysz na tor'". - ujawnił prezes Williamsa. „Jeśli zawodnik nie ukończy zawodów, zawsze jest sfrustrowany. Chociaż nie zdołał podjąć walki bok w bok z Alonso i tak jest prawdziwym wojownikiem. Gdy z przodu podąża jakiś samochód, Pastor zbytnio się tym nie przejmuje. Obawiam się, że po prostu ma to we krwi". - dodał Parr.