Lopez wciąż nie może się pogodzić z utratą Kubicy

Właściciel stajni Lotusa - Gerard Lopez ciągle ubolewa nad rozstaniem z Robertem Kubicą.

Po nadzwyczajnej jeździe prezentowanej podczas sezonu 2010, zeszłoroczne mistrzostwa miały być dla polskiego kierowcy i jego ówczesnego zespołu jeszcze bardziej udane. Plany pokrzyżował wypadek krakowianina w rajdzie, który spowodował u niego tak poważne obrażenia, że Robert wciąż nie odzyskał sprawności pozwalającej ponownie zasiąść za sterami wyścigówki. Drogi Kubicy i ekipy Lotusa rozeszły się na dobre pod koniec zeszłego roku, gdy nasz rodak dał swoim przełożonym do zrozumienia, iż na razie nie jest w stanie wrócić do F1, a gdy już będzie, najprawdopodobniej wybierze inny team. „Smutno mi z powodu tego, co się stało; sytuacja była bardzo trudna dla nas i jeszcze trudniejsza dla Roberta". - powiedział Lopez włoskiemu dziennikowi La Gazzetta dello Sport. „Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, a nawet jeszcze więcej, honorując umowę, jaką z nim podpisaliśmy. Byliśmy gotowi zacząć działać w sprawie szybkiego wprowadzenia go z powrotem do kokpitu, następnie w późniejszej fazie mistrzostw być może już do Grand Prix. Jednak potem sprawy potoczyły się w sposób, z którego nie jestem do końca zadowolony. Nie mogliśmy zrobić nic więcej. Nie sądzę, że stał za tym Robert..." Lopez przyznał, że stosunki jego stajni z Kubicą uległy pogorszeniu na skutek domniemanych rozmów Polaka z Ferrari: „Tak, choć nie wiem, czy to było złudzenie samego Roberta, czy kogoś innego. My wiedzieliśmy, że jego powrót w sezonie 2011 był niemożliwy. Nie naciskaliśmy go, ale jego menedżment kładł na niego presję. Nie wiem, czy chodziło o interes, jaki mieli do Ferrari, bądź co bądź nasze drzwi pozostawały otwarte przez długi czas.

„Ciągle uważam, iż Kubica należy do wąskiego grona kierowców potrafiących wygrywać nie najlepszym bolidem. Utrata go jest wielkim ciosem". - podkreślił właściciel Lotusa.