Zdarzyło się w F1 - 10 Lutego

2003: Max Mosley ostrzegł, iż F1 nie może polegać tylko na producentach fabrycznych i musi stać się bardziej otwarta na niezależne zespoły. Powiedział on, że firmy takie jak BMW, Ford, Honda, Mercedes i Renault wycofają się z F1 jeśli tylko coś nie będzie im pasować i w związku z tym zespoły typu Williams, czy Jordan powinny być dodatkowo wspierane. Słowa Mosleya zostały powszechnie zignorowane, jednak sześć lat później jego wizja przeistoczyła się w rzeczywistość. W 2009 roku po BMW, Fordzie, Hondzie i Toyocie w F1 pozostały tylko wspomnienia. 2000: Michael Schu,acher dostał w swoje ręce pierwsze Ferrari, które po 21 latach w końcu pozwoliło kierowcy włoskiego zespołu zdobyć tytuł w klasyfikacji indywidualnej. F2000 zadebiutowało na krótkiej przejażdżce na torze testowym Ferrari, Fiorano. Niemiec nie przejechał zbyt wielu okrążeń: "Miałem zamiar pojeździć dużo więcej i dużo szybciej, ale zmrok zapadał tak szybko, że było to niemożliwe. Ogólne wrażenie jest takie, że samochód pracuje dobrze." F2000 potwierdziło te słowa w trakcie sezonu, dowożąc Schumachera dziewięciokrotnie na pierwszym miejscu, dzięki czemu zdobył on swój trzeci w karierze tytuł mistrza świata.

1993: Ron Dennis, szef McLarena ogłosił skład kierowców na nadchodzący sezon. Znaleźli się w nim Mika Hakkinen i Michael Andretti. W takim wypadku okazało się, że Ayton Senna pozostał bez miejsca w żadnym z bolidów. Nie było tajemnicą, że Senna chciał wtedy przejść do Williamsa, ale Alain Prost, który był już wcześniej potwierdzony jako kierowca tego zespołu, zawetował przybycie Senny. Kiedy Brazylijczykowi rzeczywiście zaczął grozić rok urlop postanowił pogodzić się z zespołem McLarena i wrócić do niego. Senna zajął miejsce Hakkinena, wygrał pięć wyścigów w sezonie, ale cały rok zdominował Williams z Prostem na czele, który sięgnął po mistrzostwo. W 1994 roku Senna w końcu dopiął swego i dołączył do Williamsa, niestety jednak los chciał, że już na początku sezonu Brazylijczyk zginał w wypadku podczas tragicznego weekendu na torze Imola podczas GP San Marino.1987: W wieku 64 lat zmarł amerykański kierowca, Andy Linden. Po odbyciu służby w marynarce wojennej US Army ten dosłownie wielki człowiek ścigał się w 7 wyścigach F1. Wszystkie one odbyły się na torze Indianapolis kiedy to Indy 500 było liczone do klasyfikacji F1. Amerykanin pokazywał ponadprzeciętne umiejętności i ogromną wolę walki, dzięki czemu aż trzykrotnie spośród wszystkich startów kończył wyścig w pierwszej szóstce. Jego kariera została brutalnie zakończona kiedy to podczas wyścigu w 1957 roku kawałek metalu przebił mu kask i uszkodził lewą półkulę mózgową. Obrażenia były na tyle silne, że Linden musiał poruszać się na wózku. Jednak przed śmiercią waleczny Amerykanin nauczył się ponownie chodzić.