Wycofanie FRIC - z dużej chmury mały deszcz

Formuła 1 przez ostatnie dwa tygodnie mówiła niemal tylko o zakazaniu w bolidach zawieszenia FRIC, ale GP Niemiec pokazało, że wycofanie systemu nie wpłynęło na układ sił w stawce.

Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) nagle uznała hydrauliczne połączenie przedniego i tylnego zawieszenia stabilizujące wyścigówkę podczas przyśpieszania, hamowania czy skręcania za nielegalne wskazując, iż można je interpretować jak niedozwolone w przepisach ruchome urządzenie aerodynamiczne. Według powszechnego przekonania wynalazek najbardziej rozwinął Mercedes i zdelegalizowanie go miało może nawet zagrozić dominacji niemieckiego zespołu, a przynajmniej ją zmniejszyć.

Jednak Srebrne Strzały na torze Hockenheimring minionego weekendu nadal nie miały sobie równych i bez FRIC. Nico Rosberg wygrał kwalifikacje z przewagą tylko 0.2 sekundy nad Valtterim Bottasem, lecz w wyścigu pewnie prowadził od startu do mety i finiszował ponad 20 sekund przed reprezentantem Williamsa. Lewis Hamilton drugim egzemplarzem modelu W05 po starcie z odległego 20. pola spowodowanym wypadkiem w czasówce oraz nieregulaminową wymianą skrzyni biegów, przebił się aż o 17 pozycji i dojechał do mety jako trzeci.

„Nie zmieniło nic". - stwierdził spytany o zakazanie FRIC pomagający kierować Mercedesem były trzykrotny mistrz świata Niki Lauda. „Ten system tylko kosztował dużo pieniędzy". - dodał.

Wycofanie FRIC nie odbiło się w żadnym istotnym stopniu także na hierarchii teamów za plecami Mercedesa.

„Nie sądzę, że zrobiło dużą różnicę". - powiedział Kimi Raikkonen z Ferrari.

Szef Red Bulla - Christian Horner potwierdzał: „Szczerze mówiąc, brak FRIC chyba nie zmienił nic dla nas.

„Więc teraz mamy 2 kilogramy mniej balastu!"