Hakkinen i Prost bronią Formuły 1 odmienionej oponami Pirelli. "Wyścigi samochodowe to show-biznes"

Dwaj byli mistrzowie świata Mika Hakkinen oraz Alain Prost nie zgadzają się z krytyką współczesnej Formuły Jeden, obfitującej w pit-stopy i manewry wyprzedzania.

Po GP Hiszpanii właściciel Red Bulla - Dietrich Mateschitz sfrustrowany nieudanym występem swojego kierowcy Sebastiana Vettela stwierdził, że przez szybko zużywające się opony F1 już „nie ma nic wspólnego z wyścigami". Niki Lauda z ekipy Mercedesa, której degradacja ogumienia też doskwiera bardziej niż innym teamom, nieco wcześniej określił tegoroczne wyścigi jako kompletnie niezrozumiałe.

„Teraz przez 90% zawodów nikt nie wie, co się dzieje". - mówił 64-letni Austriak, były trzykrotny mistrz świata. Zupełnie inaczej sprawę widzi Hakkinen, według którego z aktualnej wersji opon Pirelli absolutnie nie powinno się rezygnować.

„Moim zdaniem wyścigi samochodowe to show-biznes". - powiedział Fin, czempion F1 z lat 1998-1999.

Hakkinen dodał, że rywalizacja z wieloma pit-stopami i wyprzedzaniami jest ciekawa dla kibiców, a zespoły oraz kierowcy zamiast narzekać, muszą zwyczajnie „wypracować bolid i styl jazdy", które pomogłyby im oszczędzać ogumienie. W obronie Pirelli stanął też Prost.

„Kiedyś słyszeliśmy wiele krytyki za brak widowiska". - wskazywał Francuz, który w latach 80. i 90. sięgnął po cztery mistrzostwa. „Powinniśmy się cieszyć, że mamy teraz tego typu wyścigi". - dodał.Tak czy owak, Pirelli utrudzone narzekaniami na zużycie opon zadeklarowało już, że jeśli zostanie w F1 na przyszły rok, wykona „krok do tyłu", przygotowując dużo mniej agresywne ogumienie. Również dlatego, że wobec wejścia nowych przepisów technicznych, zespoły i tak będą miały nad czym główkować.

„Za rok dyskusji o oponach już raczej nie będzie". - śmiał się Bob Fernley, wiceszef Force India. „Tematy będą zupełnie inne".