Ecclestone straci 400 milionów euro i trafi za kratki?

Problemy, jakie ciągnęły się za Bernie Ecclestone'em wskutek jego czynu korupcji, powróciły do szefa Formuły Jeden ze zdwojoną siłą.

Sześć lat temu Ecclestone wręczył bankierowi Gerhardowi Gribkowsky'emu łapówkę 45 milionów euro po to, aby pomógł doprowadzić do sprzedaży przez państwowy niemiecki bank Bayern LB, w którym pracował, części udziałów F1 prywatnemu funduszowi kapitałowemu CVC. Transakcja się udała, ale sprawę wykryto, a Gribkowsky'ego skazano na 8.5 roku więzienia za korupcję, unikanie podatków oraz naruszenie zaufania powierniczego. Niemiecka prokuratura podobno przygotowuje akt oskarżenia także Ecclestone'a, który tłumaczy, że przekupił Gribkowsky'ego, ponieważ był szantażowany. Wyjaśnienia te są jednak mało przekonywujące, a Brytyjczykowi przybył właśnie kolejny kłopot. Bank Bayern LB twierdzi, że sprzedając udziały Formuły 1 pod naciskiem łapówki 81-latka poniósł finansowe straty, dlatego teraz zażądał od niego odszkodowania wynoszącego bagatela 400 milionów euro. Szef F1 jednak nie zamierza płacić i jest gotów walczyć o swoje w sądzie.

„Absolutnie". - powiedział. „Szantażowano mnie dwukrotnie. Nie chcę, aby zdarzyło się to po raz trzeci. Ale nie ma się czym martwić. Nie jestem zaniepokojony, a raczej poirytowany całym tym nonsensem. (...) Wyciągnąłem ten bank z kłopotów, a teraz sam mam problemy. Czasami tak bywa". O ile Ecclestone nie jest zatroskany, o tyle padok F1 już tak. Coraz mniej osób wierzy, że Brytyjczyk uniknie pozbawienia wolności i utrzyma władzę nad królową sportów motorowych. Bądź co bądź on sam absolutnie nie bierze pod uwagę scenariusza oddania sterów Formuły Jeden.

„Krążą nade mną ciemne chmury od trzech lat, lecz nic nie powstrzyma mnie przed dalszym szefowaniem F1". - wyjaśniał. Spytany, czy może trafić za kratki, Ecclestone odparł: „Mam nadzieję, że nie. Naprawdę mam taką nadzieję. Nie narzekam na niemieckie więzienia, ale szczerze mówiąc wolałbym uniknąć pobytu w jakimkolwiek z nich".