Vettel zapalonym motocyklistą. Poznaj jego drugą pasję

Kierowca Formuły 1 ma niewiele czasu, który może poświęcić na przyjemności. Mistrz świata Sebastian Vettel gdy tylko znajdzie wolną chwilę, oddaje się wielkiej pasji do klasycznych motocykli. Wsiada na jedną z maszyn ze swojej okazałej kolekcji i przemierza rozmaite trasy.

Młody mężczyzna w stylowej skórzanej kurtce i srebrnym kasku doskonale prezentuje się na tle alpejskich szczytów jadąc w stronę przełęczy Furkajoch w regionie Vorarlberg w zachodniej Austrii. Starannie przygotowany i lśniący motocykl Scott Flying Squirrel z 1938 roku to biały kruk wśród klasyków. Taki widok to rzadkość, ale właśnie tak Vettel spędza wolne chwile. „Gdy tylko nauczyłem się jeździć na rowerze, tata kupił mojej siostrze i mnie Mini Vespy. Moja pierwsza przejażdżka odbywała się w zimie i tak się trząsłem na mrozie, że jadąc spadłem". - wspomina Niemiec.

Vettel miał normalne, aktywne dzieciństwo, ale dopiero jazda na dwóch kołach dała mu wolność: „Mogliśmy pojechać do miasta, na basen, czy na spotkanie ze znajomymi. Ścigałem się także na gokartach i w pewnym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że jestem za duży by jeździć motorowerem. Razem z tatą próbowałem go trochę podkręcić, ale to wciąż był motorower. Gdy miałem 16 lat kupiłem, za wszystkie oszczędności, pierwszy prawdziwy motocykl - Cagiva Mito. To już było coś. Z przodu przypominał trochę Ducati." Niestety maszyna rzadko stała przed szkołą, gdyż Vettel właśnie rozpoczynał karierę zawodowca i uczestniczył w wielu wyścigach dla juniorów. W niedługim czasie zadebiutował w Formule 1 w wieku 19 lat. Jednak, gdy tylko pojawiał się w domu, temat motocykli wracał. Dziadek często opowiadał mu o swoich NSU Max i o BMW R 51/3. Teraz Sebastian tę drugą maszynę ma w swojej kolekcji. „Nie jest jeszcze gotowa do jazdy. Szczerze, powinien zostać kompletnie przebudowany. Chcę to zrobić własnymi rękami, ale na razie nie mogę mu poświęcić tyle czasu ile potrzeba". - wyjaśniał.

Kolejnymi elementami floty, która czeka na rekonstrukcję są leciwa Vespa, trochę nowocześniejszy skuter do jazdy na co dzień ("niepokonany w mieście"), KTM 690 Duke do zabawy na zakrętach i BMW S 1000 RR do poważniejszej, sportowej jazdy.Jeśli jesteś mistrzem Formuły 1, to poradzisz sobie prowadząc każdą maszynę, nawet dwukołową. „Myślę, że szybko potrafię przyzwyczaić się do nowych okoliczności. Poza tym nie jestem szalony i wiem na co mogę sobie pozwolić. Nie jestem jednym z tych, którzy w takich sytuacjach jadą na krawędzi". - tłumaczył 26-letni kierowca Red Bulla.Takie chwile są bardzo potrzebne Sebastianowi i wprowadzają w jego życie spokój i harmonię: „Jeżdżąc na motocyklu możesz poczuć to, czego nigdy nie poczujesz prowadząc samochód. To specyficzne poczucie wolności. Nie masz radia, ale tak na prawdę go nie potrzebujesz. Czujesz otaczającą rzeczywistość dużo lepiej niż na przykład w kabriolecie. Możesz zatrzymać się gdzie tylko chcesz, nawet w mieście. Pod tym względem motocykle są niezrównane."Piękno niektórych maszyn powoduje, że czasami większą przyjemność odczuwa się z samego patrzenia, niż z jazdy. „Uważam, że klasyczne motocykle są wizualnie bardzo atrakcyjne. Ale ja wolę się do nich zbliżyć, poznać je, zbadać jak zostały skonstruowane. Odnawiając je mam właśnie taką możliwość. Samochody wydają się bardziej skomplikowane. Z motocyklami jest inaczej. Masz wrażenie, że możesz rozłożyć i złożyć go sam, a przynajmniej wydaje się to łatwiejsze. Ja uwielbiam to robić. Mogę dzięki temu zrozumieć jak to wszystko funkcjonuje."

Więc jeśli spotkacie na swojej drodze młodego uśmiechniętego człowieka, jadącego na motocyklu, nie ważne jakim, dużym czy małym, nowym czy starym to pomachajcie mu serdecznie. To może być Sebastian Vettel.