Vettel i Webber zdumieni awariami skrzydeł

Reprezentanci Red Bull Racing zachodzą w głowę, dlaczego podczas dzisiejszego wyścigu na torze Catalunya obaj musieli zjechać po nowe przednie skrzydła. Sytuacja jest dziwna o tyle, że ani płat Sebastiana Vettela, ani Marka Webbera nie miał widocznych na pierwszy rzut oka zniszczeń. „Szczerze mówiąc nie wiem co się stało". - wyznał Vettel. „Nie wydaje mi się, bym uszkodził nos. Poinformowałem przez radio, że coś jest nie tak. Jak wiadomo na torze leży mnóstwo gumy i może właśnie jakiś jeden wielki kawałek tego tworzywa wplątał mi się w skrzydło, rujnując aerodynamikę. „Nie byłem pewny, wobec czego pokonałem jeszcze jedno okrążenie, ale postąpiłem źle. Postanowiliśmy dla pewności zjechać po nowy nos. To kosztowało nas trochę czasu, lecz zrobiliśmy dobrze, ponieważ powiedziano mi, iż rzeczywiście coś się uszkodziło na lewej stronie płatu. Nie wiem z jakiej racji, bo w nic nie uderzyłem". O ile Vettel mimo przygody ze skrzydłem i kary przejazdu przez boksy za zignorowanie żółtych flag zdołał zaliczyć niezły występ zdobywając szóstą lokatę, o tyle Webber nie potrafił przezwyciężyć pecha. Australijczyk po nadplanowym pit-stopie utknął za Nico Hulkenbergiem, przecinając metę dopiero jako jedenasty.

„Wymiana skrzydła naturalnie kosztowała mnie sporo czasu. Nie chodzi mi o trwanie samego pit-stopu, ale straty poniesione w trakcie 2-3 okrążeń go poprzedzających, gdy płat zaczął szwankować". - tłumaczył Mark.

„Przez przymusową zmianę strategii musiałem maksymalnie wydłużyć przejazdy, dbając o opony. Gdy zaczynałem doganiać rywali, ogumienie po prostu się kończyło. Jak z kurą i jajkiem. Gdybym przycisnął i wyprzedził, musiałbym zjechać po nowy komplet wcześniej, tym samym dodać sobie jeszcze jeden pit-stop.

„Problem z nosem wykluczył mnie z gry. Utknąłem za Force India". - dodał.