"Tilke i FIA kompletnie zrujnowali wyścigi idiotycznymi strefami bezpieczeństwa"

Czołowy kierowca Formuły 1 sprzed trzech dekad Stefan Johansson zarzucił projektantowi współczesnych torów Hermannowi Tilke i Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA) "kompletnie zrujnowanie" wyścigów Grand Prix "idiotycznymi" strefami bezpieczeństwa.

Nowe tory F1 przy każdym albo niemal przy każdym zakręcie mają wyasfaltowane pobocze, które chroni kierowców, ale jednocześnie czyni dany łuk łatwiejszym, skoro wypadnięcie z niego może ujść na sucho. Strefy bezpieczeństwa już pojawiają się także na starych obiektach. Duże kontrowersje wśród kibiców wywołało wyasfaltowanie pobocza słynnego zakrętu Parabolica na włoskiej Monzy.

Johansson, który ścigał się w latach 80. i na początku 90. jest oburzony tak samo jak fani. Wskazuje, że przez strefy bezpieczeństwa straciły najbardziej manewry wyprzedzania. „Nie ma już granic toru, więc kierowcy nigdy nie poddają się na zakręcie". - tłumaczył na swoim blogu 59-letni Szwed, który w trakcie swojej kariery 12-krotnie stanął na podium.

„W przeszłości (...) w pewnym momencie musiałeś odpuścić i dać rywalowi przejechać pierwszemu, bo nie zmieściłbyś się w łuku. Teraz zawodnicy po prostu przecinają tor i jeżdżą poboczem. Jeżeli nie dotkną się z innym kierowcą, jadą dalej jakby nic się nie stało i nawet nie tracą pozycji".

„Myślę, że to powoduje dużo dziwnych incydentów i jest główną przyczyną tak wielu ataków, które mają małą szansę powodzenia. Nawet czołowi goście jak Raikkonen próbują dziwnych rzeczy. Przykładem jest jego manewr w Rosji z Bottasem. Potem Bottas zrobił to samo z nim w Meksyku".

„To niezupełnie wina kierowców, bo zawsze ciśniesz do końca, niestety teraz granicą jest niezdefiniowana przestrzeń poza zakrętem na 3-4 bolidy w niektórych przypadkach. Nawet to dziwnie wygląda, gdy widzisz samochód tak oddalony od toru, że czasami ciężko zobaczyć, gdzie ten tor jest".

„W przeszłości bardzo rzadko gość bronił się w zakręcie po zewnętrznej, albo próbował wyprzedzać po tej stronie". - kontynuował.„Teraz wydaje się to normalne.Nawet jeśli nie utrzymasz się na zakręcie, po prostu jedziesz strefą bezpieczeństwa, a na następnym okrążeniu próbujesz jeszcze raz. Kiedyś ściągaliby cię z bariery".

„Myślę, że Tilke i FIA kompletnie zrujnowali wyścigi idiotycznymi strefami bezpieczeństwa. Na pewnym etapie musi ponosić się konsekwencje za przekroczenie granicy - wystarczające, aby zrozumieć, że nie można wyjeżdżać poza tor bez ryzyka".Johansson dodatkowo skrytykował niekonsekwencję w karaniu kierowców za przewinienia.

„W każdym wyścigu jest inny sędzia (...) i czasami pojawia się kara, a potem inni za mniej więcej podobną jazdę nie mają nic". - stwierdził. „Wszystko zależy od tego, kto sędziuje. Podczas każdych zawodów powinni być ci sami sędziowie, tłumaczący kierowcom za każdym razem, gdzie leży granica i jeśli przekroczą ją więcej niż jeden raz, zostaną ukarani".

„Powinien być to ktoś zaufany i szanowany, konsekwentny w decyzjach i uświadamiający ci, jak daleko możesz się posunąć. W ten sposób wszyscy kierowcy wyrobiliby sobie nawyki, wiedzieliby, gdzie leży granica".

„Poza tym, sam tor powinien karać się za wyjechanie poza jego granice, nie gość w niebieskiej koszuli oglądający wyścig na monitorze w wieży kontrolnej".