Schumacher wyśmiewany przez niemieckie media za wpadki w GP Singapuru

GP Singapuru przysporzyło Michaelowi Schumacherowi falę prześmiewczej krytyki ze strony niemieckich mediów.

Największą wpadką siedmiokrotnego mistrza świata zaliczoną minionego weekendu była kolizja z Jeanem-Erikiem Vergne, która przedwcześnie zakończyła występ i zawodnika Mercedesa, i reprezentanta Toro Rosso. Udzielając wywiadów dziennikarzom Schumacher tłumaczył, że przed wjechaniem w młodego Francuza zahamował do zakrętu nawet wcześniej niż zwykle, ale jego bolid nie zwolnił sugerując, iż przyczyną kraksy zamiast błędu kierowcy była awaria sprzętu.Bądź co bądź sędziowie nie uwzględnili tych wyjaśnień, albo nie uwierzyli w nie, karając Schumachera zabraniem 10 pozycji na starcie przyszłotygodniowego GP Japonii. Rodzima prasa 43-latka przypomniała tymczasem, że to już jego trzecia kolizja na ulicach Singapuru, zgryźliwie nazywając najbardziej utytułowanego kierowcę F1 "Schussel-Schumi" (niezdarny Schumi). Jednak to dopiero początek. Media naszych zachodnich sąsiadów wytknęły jeszcze Schumacherowi, że rozmawiając z żurnalistami błędnie nazwał Vergne "Jean-Marc". Poza tym, przed wyścigiem miał powiedzieć, iż za drugie miejsce zdobywa się 20 punktów (w rzeczywistości 18), a także zupełnie pomylił różnicę czasową między Singapurem i Europą.

„Co u licha dzieje się z Michaelem Schumacherem?" - pyta hamburski dziennik Hamburger Abendblatt. Michaela zupełnie pogrążyła nieobecność na minucie ciszy przed wyścigiem dla zmarłego niedawno profesora Sida Watkinsa. Pytany, dlaczego nie uczcił pamięci byłego delegata medycznego FIA wspólnie z innymi, Schumacher odparł, że był w toalecie, ale „moje myśli były z Sidem". „Cała Formuła Jeden wyraziła wielki szacunek (wobec Sida Watkinsa). Kierowcy, menedżerowie zespołów, nawet premier Singapuru". - powiedział komentator telewizji RTL, Christian Danner, brak Schumachera w tym gronie określając jako „żenujący".