Raikkonen pogodzony z utratą szansy na mistrzostwo

Kimi Raikkonen przyznał, że jego szanse na obronę tytułu mistrza świata są bardzo nikłe po serii czterech wyścigów bez punktów.

Niedzielny wyścig obrońca tytułu zakończył na parę okrążeń przed metą, kiedy to stracił panowanie nad bolidem i rozbił się o barierę ochronną. Jego strata do Lewisa Hamiltona urosła do 27 punktów i aby utrzymać tytuł kierowca Ferrari musiałby triumfować we wszystkich trzech pozostałych do końca sezonu wyścigach. Pomijając kwestie swojego mistrzostwa Raikkonen oświadczył, że jest mu przykro, że podczas Grand Prix Singapuru nie udało mu się dowieźć czterech punktów do mety, aby wspomóc swoją drużynę w walce o prymat wśród konstruktorów.

"Tak czy inaczej szanse na moje kolejne mistrzostwo w tym roku były minimalne" - stwierdził Raikkonen. "Już nawet nie chodzi o moje punkty, chodzi o zespół, który powinienem wspomóc, ale nie zrobiłem tego. W następnym wyścigu postaram się naprawić swoje błędy."

Mimo tak mało komfortowej dla Ferrari sytuacji Raikkonen wciąż nie jest pewien czy powinien wspierać swojego kolegę z zespołu Felipe Massę tracącego aktualnie siedem punktów do Hamiltona.

"Celem mojej drużyny jest mistrzostwo wśród konstruktorów, póki co patrzymy jaki będzie rozwój wypadków. Ja również będę starał się wygrywać wyścigi pomimo, że odpadłem z walki o tytuł." Ostatnie Grand Prix kiedy Fin stał na najwyższym stopniu podium to kwietniowe zawody w Hiszpanii, jednakże sam zainteresowany mówi, że zbytnio się tym nie przejmuje. Następnie dodał, że w tym sezonie nie składa jeszcze broni.

"W niedzielę miałem szansę wygrać, ale kiedy włącza się maszyna losująca w postaci samochodu bezpieczeństwa, wszystko może się zdarzyć. Kilka razy byliśmy o włos od zwycięstwa, parę razy mieliśmy pecha, dlatego teraz postaramy się pokazać, w jakiej naprawdę jesteśmy formie."

"Ten sezon nie jest sezonem, jaki moglibyśmy sobie wymarzyć, ale mimo to nie poddajemy się. Podczas swojej kariery w F1 widziałem naprawdę sporo sytuacji, kiedy wszystko ulegało gwałtownej zmianie i nagle stawało do góry nogami. Mamy dobry wóz i mam nadzieję, że do końca tego roku uda nam się was pozytywnie zaskoczyć."

Kierowca Ferrari zaprzeczył również plotkom, jakoby jego ostatni wypadek był wynikiem braku koncentracji.

"Na tym torze były tylko dwa dogodne miejsca do wyprzedzenia, dlatego starałem się trzymać jak najbliżej Glocka, aby mieć szansę na wyprzedzenie."

"Niestety zbyt odważnie wjechałem na krawężnik, a w takiej sytuacji możliwość skontrowania jest niewielka. Resztę historii już znacie. Może gdybym wjechał na bandę z kół, to wyszedłbym z całego tego zdarzenia bez szwanku. Niestety ściana była plastikowa, dlatego urwałem koło."