Marchionne o odejściu Ferrari z F1: To może zdarzyć się na serio

Sergio Marchionne zapewnił, że "na serio" bierze pod uwagę wycofanie Ferrari z Formuły 1 po sezonie 2020.

Prezes włoskiej marki miesiąc temu zagroził jej odejściem niezadowolony z reform, jakie planuje nowy właściciel mistrzostw, amerykańska spółka Liberty Media.

Niektórzy są przekonani, iż 65-latek blefuje. Pod rządami Luki di Montezemolo Ferrari też niejednokrotnie mówiło o możliwości spakowania walizek i nigdy nie przeszło od słów do czynów. Co więcej, Marchionne właśnie sprowadził do F1 kolejnego podległego mu producenta samochodów - Alfę Romeo.

Jednak podczas niedzielnej prezentacji partnerstwa Alfy Romeo i Saubera włosko-kanadyjski biznesmen powiedział, że strony związały się tylko na trzy lata, aby Alfa mogła opuścić królową sportów motorowych wspólnie z Ferrari. Marchionne jednocześnie poinformował o podjęciu rozmów z szefem F1 Chase'em Careyem na temat znalezienia kompromisu w sprawie przyszłego kształtu czempionatu.

„Prowadzimy dialog, który się rozwija. Wciąż mamy trochę czasu na znalezienie punktów stycznych pomiędzy naszymi różnicami". - tłumaczył. „Niemniej nasze stanowisko jest jasne: porozumienie podpisane z Sauberem wygasa po sezonie 2020, w razie gdyby Ferrari zniknęło z F1".

„To może zdarzyć się na serio. Różnice między nami nie są małe, lecz Chase i ja podzielamy przeświadczenie, że powinniśmy znaleźć porozumienie dla dobra sportu".„Przedstawiliśmy bardzo jasno warunki, z których Ferrari nie może zrezygnować. Kluczowe jest dla nas znaczenie rozwoju technologii. Bolidy nie mogą być ze sobą zbieżne do tego stopnia, że przestaniemy je odróżniać na polu technologicznym".

„(...) Podwoiliśmy wysiłki, by razem z Chase'em znaleźć rozwiązanie, ale bynajmniej nie zrezygnowaliśmy z naszych postulatów".

Ferrari podniosło głos po tym, jak władze Formuły 1 wspólnie z FIA przedstawiły swoją koncepcję nowej formuły silnikowej na sezon 2021. Następne jednostki napędowe mają być m. in. prostsze i bardziej podobne do siebie nawzajem.Stajni z Maranello nie podobają się też inne plany Liberty Media. Chociażby limit budżetowy dla zespołów.

„Jestem pierwszy, które chce ograniczenia kosztów, ponieważ F1 nie zna umiaru. Ale egzekwowanie limitu budżetowego jest niemożliwe". - uważa Marchionne.

„Przykładowo, zatrudniamy szereg pracowników w naszym programie startów w wyścigach GT i te osoby czasami zajmują się też F1. Jest więc niemal nierealne kontrolowanie, do czego wykorzystuje się personel".