Hartley o poważnym wypadku na treningu: Potencjalnie największe uderzenie, jakie miałem

Brendon Hartley powiedział po wypadku na sobotnim treningu Formuły 1 w Hiszpanii, że nie przypomina sobie równie poważnej kraksy w swojej karierze.
Urzędujący mistrz świata w wyścigach długodystansowych pod koniec sesji uderzył tyłem w bandę. Z takim impetem, że roztrzaskał bolid. Samochód rozpadł się, gdy uniósł go mobilny dźwig. Sam Hartley szczęśliwie nie ucierpiał, ale ominął kwalifikacje. Auta nie dało się naprawić na czas.

„Tak silne uderzenie jak to, potencjalnie było to największe uderzenie, jakie miałem". - komentował kierowca Toro Rosso.

„(...) Miałem dość duży wypadek podczas pierwszej rundy WEC w 2016 roku, ale ostatecznie nie aż tak duży".

„Wypadek tutaj to zdecydowanie największa kraksa, jaką miałem od dawna".

„Wszystko dzieje się wtedy w zwolnionym tempie. Przemieszczałem się w stronę ściany tyłem, więc nie wiesz do końca, jak silne będzie uderzenie. Patrzyłem w lusterko, aby wiedzieć, kiedy dokładnie nastąpi. Trochę się szykujesz na nie, ale to nigdy nie jest wielka frajda". Nowozelandczyk stracił kontrolę nad bolidem przed dziewiątym zakrętem toru Barcelona-Catalunya, gdy złapał pobocza.

„Często używam krawężnika na wejściu w dziewiąty łuk, jak wielu innych kierowców". - tłumaczył. „Na tamtym okrążeniu wjechałem na niego 2-3 centymetry za głęboko i dotknąłem trawy. Myślę, że jest w tym miejscu mały dołek i obróciło mnie bardzo szybko. Od tego momentu byłem pasażerem. Tak mała różnica w linii jazdy powoduje wielkie konsekwencje".Chociaż ruszy jutro z końca stawki, Hartley wciąż liczy na osiągnięcie mety w punktach.

„Nie będę myślał za dużo o tym wypadku, skupię się na zyskiwaniu pozycji". - zapowiadał. „Wiem, że bolid Toro Rosso ruszył tutaj z końca stawki w zeszłym roku i zdołał zdobyć jeden punkt, więc nie jest to nieosiągalne".

„(...) Nie pozwolę, aby wypadek na mnie wpłynął. Wciąż celuję w punkty. Wiem, że zdobycie ich jest możliwe".