Brytyjski ekspert sceptyczny wobec powrotu Kubicy do F1. "Czy będzie tak szybki, jak kiedyś?"

Mark Hughes, znany brytyjski ekspert Formuły Jeden, nie robi sobie wielkich nadziei na udany powrót Roberta Kubicy do rywalizacji w królowej sportów motorowych.

W swoim najnowszym artykule dla Autosportu dziennikarz odniósł się do marcowych jazd Polaka rajdową Skodą Fabią WRC we Włoszech. Z informacji Hughesa wynika, że testy przebiegły pozytywnie, ale nasz rodak jest wciąż daleko od odzyskania sprawności pozwalającej poprowadzić wyścigowy bolid. Główną przeszkodę stanowią oczywiście ograniczone ruchy prawej ręki, która ucierpiała najbardziej podczas zeszłorocznego wypadku 27-latka. „Kilka tygodni temu Robert po raz pierwszy położył swoją dłoń na kierownicy rajdówki". - pisze Hughes. „Mówią, że określony odcinek pokonał tylko 0.18 sekundy wolniej niż przed incydentem z lutego 2011 roku. Jednak wizja odbycia testów którymś ze starszych bolidów Ferrari na torze Fiorano jest nadal bardzo mglista. Kubicy daleko do pełni zdrowia, jego nerwy odbudowują się powoli, a do ścigania w dużo bardziej rozwiniętej technologicznie Formule Jeden potrzeba znacznie lepszej siły". Hughes boi się, że krakowianin powtórzy los kilku innych zawodników, którzy po ciężkich wypadkach co prawda wracali za stery bolidu, ale nie byli już tacy sami, jak kiedyś: „Sprawność fizyczna może być całkowicie normalna, lecz kierowca może się nawet nie zbliżyć do swoich poprzednich wyników. Peter Arundell w 1964 roku wzbudził wielkie oczekiwania, ale jego powrót do kokpitu po dwóch latach od wypadku pokazał, że jest innym kierowcą.

„Stirling Moss, któremu nie raz udawało się wyjść cało z poważnych kraks, zrozumiał, że już nie potrafi utrzymać wystarczającej koncentracji, gdy odbył pierwsze testy po incydencie w Goodwood w 1962 roku.To samo tyczy się Karla Wendlingera, kiedy przypomnimy sobie, jak trudno było mu wrócić do formy po uderzeniu w barierę 18 lat temu w Monako. Jak sam przyznał, dojście do siebie zajęło mu trzy lata, w czasie których Formuła Jeden poszła daleko do przodu, zostawiając go za sobą. Słuchając Wendlingera od razu przypomina się Massa - obaj potrafili niemal od razu pokazać niezłe tempo, lecz na dłuższą metę nie byli w stanie utrzymać równego poziomu, bo brakowało im odpowiedniej koncentracji.

Wypadek Karla WendlingeraWypadek Didiera Pironiego

„Jest jeszcze przypadek Didiera Pironiego. Doznał poważnych obrażeń nóg na Hockenheim w 1982, gdy miał wielkie szanse sięgnąć po tytuł. Jego przyjaciel Rene Arnoux, który był obecny na testach Pironiego cztery lata później, powiedział: 'Wsłuchiwałem się w odgłos bolidu i zrozumiałem, że Didier nie może mocno wcisnąć hamulca. Było po wszystkim. Gdy wyszedł z samochodu, w ogóle nie chciał o tym rozmawiać'. Wszystkie te historie każą się zastanowić, czy Kubica rzeczywiście będzie mógł wykonywać swoimi rękoma wszystkie niezbędne czynności za sterami bolidu F1".Jak zauważył Hughes, coraz słabsza postawa Felipe Massy oraz przedłużający się proces odzyskiwania sprawności przez Kubicę typowanego na następcę Brazylijczyka postawiły w trudnej sytuacji stajnię Ferrari. Wybawcą Scuderii może okazać się Sergio Perez, który podczas ostatniego wyścigu sensacyjnie wywalczył drugą lokatę. „Młody członek Akademii Kierowców Ferrari zaczął imponować za sterami Saubera". - stwierdził brytyjski żurnalista. „Sytuacja Scuderii się pogarsza, bo wciąż nie ma pozytywnych wieści o Kubicy. Wypadki Felipe i Roberta postawiły Ferrari przez trudnym wyborem. Niekiedy czas i okoliczności dyktują nasze decyzje". - zakończył.