Alonso zdumiony powiększeniem przewagi w mistrzostwach

Fernando Alonso nie liczył, że wyścigiem o GP Węgier umocni się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej kierowców. Ruszając z 6. pola, Hiszpan obrał trafną strategię dwóch pit-stopów i po solidnej jeździe przeciął metę piąty, finiszując m. in. przed Jensonem Buttonem oraz swoim rywalem w walce o tytuł Markiem Webberem, którzy zmieniali opony trzykrotnie. Biorąc pod uwagę pozycję Alonso w mistrzostwach, uzyskany przez niego rezultat nie jest imponujący, ale dzięki pokonaniu Webbera na wakacyjną przerwę as Ferrari udaje się aż z 40. punktami więcej od drugiego zawodnika tabeli łącznej. Przed dzisiejszymi zawodami jego przewaga wynosiła 34 oczka. „Kolejny nieprawdopdoobny obrót spraw. Następna bardzo, bardzo dobra niedziela pod względem naszej walki w klasyfikacji generalnej". - powiedział były dwukrotny czempion Formuły 1. „Nie byliśmy szybcy ani wczoraj, ani dziś, ani w piątek, mimo to zdołaliśmy dojechać przed naszymi głównymi konkurentami. Tak więc za nami kolejna nadspodziewanie dobra niedziela.

„Nikt z nas finiszu przed McLarenem czy Red Bullem nie uważa za coś normalnego, ale potrafiliśmy pokonać po jednym bolidzie obu tych zespołów. Zwłaszcza dzięki strategii, bo wozy, które znalazły się za nami, zaliczyły trzy pit-stopy. My zrobiliśmy dwa, co okazało się słuszną decyzją". Całkowicie Alonso zadowolony być jednak nie może - do pierwszego Lewisa Hamiltona stracił dzisiaj przeszło 25 sekund. „Wygraliśmy parę wyścigów i zdawało się, że wszystko jest na właściwej drodze, ale nigdy nie powiedzieliśmy słowa więcej". - zaznaczył.

„Tego weekendu było sucho, dlatego nasza strata stała się bardziej widoczna, lecz Lotus, McLaren i Red Bull są przed nami przez cały sezon. Chodzi po prostu o to, że najpierw traciliśmy 1.5 sekundy, potem 0.8 sekundy, 0.4 sekundy, 0.6 sekundy. To wielka zasługa teamu, że mimo tego wszystkiego, jesteśmy 40 punktów z przodu. To zupełnie nienormalna sytuacja".Felipe Massa w drugim Ferrari ruszając z 7. pola finiszował dziś 9. Brazylijczyk wierzy, że losy jego występu rozstrzygnął kiepski start. „Podczas niego zrujnowałem sobie wyścig". - powiedział.

„Koła zaczęły kręcić się w miejscu, prawdopodobnie przez przegrzanie sprzęgła. To kosztowało mnie dwie pozycje, których już nie zdołałem odzyskać. Tutaj naprawdę trudno wyprzedzać i nawet jeśli w pewnych momentach drugiego stintu byłem mocniejszy niż Webber oraz Senna, nigdy nie zdołałem sobie wypracować najmniejszej okazji do zaatakowania ich. Nie były to zatem dla mnie świetne zawody, ale przynajmniej zdobyłem jakieś punkty". - dodał.