Wyścig w Walencji na wylocie z F1? Ecclestone wciąż nie dostał pieniędzy

Nad rundą Formuły Jeden rozgrywaną w Walencji zbierają się coraz ciemniejsze chmury. Sytuacja finansowa organizatorów GP Europy jest tak kiepska, że ci nie jak donosi prasa nie uiścili jeszcze opłaty za tegoroczną edycję wyścigu.

„Cały czas prowadzimy negocjacje". - poinformował rzecznik prasowy imprezy. Prezydent regionu Walencji - Alberto Fabra wyznał z kolei, że „F1 nie jest naszym głównym zmartwieniem". Spytany wprost, czy do kasy FOM wpłynęły pieniądze za wyścig, Fabra odparł: „Nie wiem, nie mogę powiedzieć". Zdaniem mediów Walencja musi zapłacić za planowane na 24 czerwca zawody do 9 marca. Ewentualne wykreślenie z kalendarza mistrzostw rundy w portowym mieście może mieć negatywny wpływ na GP Hiszpanii rozgrywane nieopodal Barcelony, które chciało porozumieć się z Walencją i organizować z nią wyścig naprzemiennie co dwa lata. „Ze względów finansowych takie rozwiązanie byłoby najlepsze". - potwierdził rzecznik prasowy prezydenta Katalonii Artura Masa. Kryzys ekonomiczny daje się we znaki także GP Belgii, negocjującemu organizowanie zawodów naprzemiennie z Francją. Oba kraje są o krok od podpisania kontraktu z szefem Formuły Jeden - Bernie Ecclestone'em, ale na przeszkodzie znów stoją pieniądze. Aktualnie za wyścig Belgia płaci co roku 22.5 miliona euro, natomiast od sezonu 2013 wspólnie z Francją chciałaby zmniejszenia tej kwoty do 15 milionów euro. O niebo lepiej mają się sprawy na Bliskim Wschodzie. Organizatorzy GP Bahrajnu już zapłacili Ecclestone'owi 40 milionów dolarów za tegoroczny wyścig, mimo że wciąż nie wiadomo, czy dojdzie on do skutku. Co ciekawe, nawet gdyby zawody na torze Sakhir znów zostały anulowane, szef F1 zachowa pieniądze. Informacja wyszła na jaw gdy dziennikarze zasugerowali Ecclestone'owi, że forsuje wyjazd do Bahrajnu tylko po to, by zgarnąć opłatę za Grand Prix.„Pieniądze od Bahrajnu już są na naszym koncie". - wyjawił 81-letni Brytyjczyk. „Tak więc nie jedziemy tam po kasę. To nie ma nic do rzeczy. Podpisaliśmy z nimi kontrakt i zamierzamy go wypełnić. Nie sądzę, by organizatorzy wyścigu namawiali nas do przyjazdu, gdyby było tam niebezpiecznie".