Vettel: Nie skreślajcie mnie

Sebastian Vettel przyjął ze spokojem swoje ostatnie miejsce w kwalifkacjach Formuły 1 do GP Malezji. Kierowca Ferrari wierzy, że wciąż może uplasować się wysoko w wyścigu.

Rywal Lewisa Hamiltona do mistrzowskiego tytułu niespełna dwa tygodnie temu zamiast wygrać nie ukończył GP Singapuru. Odpadł w wielkim wypadku na starcie. Dzisiaj przytrafiła mu się kolejna katastrofa. Niemiec miał problemy techniczne już w końcówce trzeciej sesji treningowej. Dlatego przed czasówką zespół w pośpiechu wymieniał mu silnik. Zdążył, ale od razu na początku Q1 nowa jednostka napędowa zaszwankowała. Wicelider punktacji zjechał do garażu i już nie wrócił na tor. Przyczyną była utrata ciśnienia doładowania turbo.

Vettel jednak nie załamuje rąk, licząc na odwrócenie swoich losów w niedzielnych zawodach.
„Oczywiście to co się stało nie jest pożądane - zwłaszcza w dniu, w którym myślisz, że ty i twój bolid macie co potrzeba. Niestety nie mogliśmy tego udowodnić. Ale wyścig jest jutro, więc nie skreślajcie mnie". - mówił w wywiadach.

„Tak, to przykre - ale takie są wyścigi samochodowe (...)".

„Zaoszczędziliśmy trochę opon, a kto wie, co się wydarzy jutro, jeśli spadnie deszcz albo wyjedzie samochód bezpieczeństwa?"

„Wyścig nie jest dzisiaj. Byłoby gorzej, gdyby przytrafiło się to nam jutro. Bolid jest szybki, jestem dalej dość spokojny. Wyprzedzanie tutaj jest proste, a gdy masz szybki samochód, stać cię na wielką jazdę". Spytany, jak wysoko może się wspiąć, odparł: „Ciężko powiedzieć! Wiem tylko tyle, że wrócimy do gry, ponieważ mamy szybki bolid. Chodzi mi o powrót do czołowej grupy. Nie mam pojęcia, którą dokładnie pozycję mogę zająć, ale jak wiadomo tutaj wszystko się może zdarzyć, więc każdy scenariusz jest możliwy".Będąc na ostatnim polu startowym Vettel dodatkowo może bez konsekwencji wziąć sobie kolejną nową jednostkę napędową, aby mieć ich zapas na resztę sezonu.