Renault ponownie alarmuje ws. "szalonego wyścigu zbrojeń" w Formule 1

Renault kolejny raz alarmuje władze Formuły 1 w sprawie "szalonego wyścigu zbrojeń", jaki rozpętały zespoły. Francuski koncern ostrzegł, że nie chce rywalizować w obecnych okolicznościach.

Producent samochodów spod znaku diamentu trzy lata temu z powrotem zaczął startować jako fabryczny zespół - i stopniowo wyszedł na pozycję lidera środka stawki. Teraz musi ścigać czołówkę. Problem w tym, że ekipy ją tworzące operują większymi zasobami. Między innymi ludzkimi. Renault rozrosło się do 1200 osób - 700 pracuje w fabryce bolidów, 500 w fabryce silników. Jednak Mercedes, Ferrari oraz nowy duet Red Bulla-Honda zatrudniają podobno nawet po 1600 ludzi. I wydają dużo więcej pieniędzy.

„Teraz mamy organizację, jaką planowaliśmy mieć. Ale gdy się na nią decydowaliśmy nie myśleliśmy, że niektórzy konkurenci zaczęli szalony wyścig zbrojeń, zwłaszcza Ferrari i Mercedes. Oni tworzą inny sport, inny wszechświat". - cytuje niemiecki magazyn Auto Motor und Sport szefa Renault w F1, Cyrila Abiteboula. „Kiedyś planowaliśmy funkcjonować na takim samym poziomie, co topowe zespoły. Ale w międzyczasie one dalej się powiększały - niemal w naszym tempie. Doszły do tak szalonych liczb, którym nie możemy dorównać i nie chcemy".

Jakby tego było mało, najwięksi gracze dodatkowo mają dziś niejako drugie zespoły. W przypadku Ferrari są nimi Haas i Sauber, w przypadku Red Bulla oczywiście Toro Rosso. Mercedes zaś ponoć może zacząć współpracować bliżej z Racing Point. Haas pobiera tyle części do bolidu od Ferrari, ile tylko pozwala regulamin - i możliwe, że w zamian pomaga w pracach nad czerwonym samochodem, choć formalnie to zabronione. Swego czasu mówiło się, że amerykańska ekipa oddawała Scuderii swój przydział pracy w tunelu aerodynamicznym oraz CFD. Aczkolwiek przeprowadzone przez FIA kontrole w całej sprawie nie wykazały nieprawidłowości.„Haas stworzył precedens, którego trudno się pozbyć". - kontynuuje Abiteboul. „Dla mnie jest era przed wejściem Haasem i po nim. Oni zmienili Formułę Jeden, być może na zawsze".

„Z dziesięciu zespołów zrobiły się cztery albo pięć. Nie uwzględniliśmy tego w naszych strategiach. Niedługo nie będziesz mógł wygrać, jeśli nie będziesz miał teamu B. Traktujemy tę sytuację bardzo poważnie. Nie wiem, jak powstrzymać obecny wyścig zbrojeń. Satelickie ekipy są jego częścią. FIA musi to dostrzegać".

„Nie chcemy przynależeć do takiej F1". - oznajmia.Receptą na potężne kwoty wydatków ma być objęcie zespoły limitem budżetowym. Władze Formuły Jeden planują stopniowe wdrażanie go od 2021 roku. Jednak Abiteboul obawia się, że na pierwszy rzut oka świetne rozwiązanie w rzeczywistości jeszcze pogorszy sytuację.

„Przyniesie odwrotny skutek. Jeśli będziesz miał mniej pieniędzy i zasobów do dyspozycji, na tego typu współpracy z innym zespołem skorzystasz jeszcze bardziej". - tłumaczy.

„Jedna ekipa może wtedy skupić się na rozwoju aerodynamiki, a druga na podwoziu - i powstaje fantastyczny sojusz. Jeśli zaś pracujesz samotnie jak my, nie masz szans".Spytany, dlaczego Renault nie nawiąże bliższej współpracy z McLarenem, któremu dostarcza silniki, Abiteboul odpowiada: „Ponieważ jesteśmy równymi zespołami. Kto miałby być królem, a kto niewolnikiem?"

„Może będziemy musieli porozmawiać z McLarenem w pewnym momencie, ale ten sojusz nigdy nie będzie na poziomie partnerstw Ferrari i Haasa, Mercedesa i Racing Point oraz Red Bulla i Toro Rosso".