Ojciec Vettela: Mój syn nie jest draniem

Jak przekonuje ojciec Sebastiana Vettela - Norbert, rządza sukcesu nie zmieniła jego syna w ślepca idącego do celu po trupach.

Zdobycie tytułu w Formule 1 często wymaga podjęcia bezpardonowej walki, ale gdy kierowca dysponuje bolidem bijącym na głowę auta rywali, może sięgnąć po mistrzostwo spokojnie, nie podejmując zbędnego ryzyka. Adrian Newey zbudował na ten sezon Vettelowi samochód bezkonkurencyjny, mimo to Niemiec nie stronił od ostrego pogrywania sobie z rywalami. Dość wspomnieć chociażby jego manewr na Fernando Alonso podczas GP Włoch...czy spychanie Jensona Buttona na pobocze w Japonii.Według Norberta Vettela jego syn takimi zachowaniami po prostu broni na torze swego, rywalizując według zasad 'fair play'. „W tym sporcie musisz być twardy, ale Sebastian nie jest draniem". - przekonywał. Jednak były 3-krotny mistrz świata Niki Lauda przestrzega: „Jego przyjazny wyraz twarzy jest szczery, lecz wewnątrz chowa się instynkt zabójcy". Dzisiejsza prasa zwraca z kolei uwagę na nabranie przez Vettela dojrzałości i pewności siebie po zdobyciu pierwszego tytułu, co przełożyło się na jego tegoroczną jazdę. „W zeszłym sezonie wyglądał czasami jak 23-letni żółtodziób". - ocenił brytyjski The Guardian. „Teraz jest 24-letnim weteranem". Zdaniem dziennika Telegraph będący na fali Vettel „może rządzić 10 lat", ponieważ „ma zadatki na nowego Prosta czy Sennę". „To on jest w dużej mierze odpowiedzialny za dominację Red Bulla. Z rozbijającego się dzieciaka wyrósł na Pana Regularnego". - twierdzi kanadyjska gazeta La Presse. „Jest jednym z niewielu zawodników, którzy mogą pobić niemal nieosiągalne rekordy Michaela Schumachera". - powiedział były kierowca F1 Olivier Panis. „Zauważyliście, że Michael to najmłodszy w historii 7-krotny mistrz świata?" - śmiał się wczoraj sam Vettel. Rywale nie zamierzają jednak dopuścić, by reprezentant Red Bulla kontynuował swoją dominację. „Teraz zobaczymy, kto zostanie najmłodszym 3-krotnym mistrzem świata". - rzucił kąśliwie dwukrotny zdobywca tytułu Fernando Alonso.