Kres dominacji Red Bulla już nadszedł ?

Początek sezonu w wykonaniu teamu Red Bulla nie mógł być lepszy. Z dziesięciu dotychczas rozegranych Grand Prix aż sześć padło łupem Sebastiana Vettela. Jeszcze nikt nie był w stanie pokonać bolidu RB7 w sesjach kwalifikacyjnych. Czy jednak zespół z Milton Keynes ma jakiś słaby punkt ? Myślę, że tak i są nim kierowcy. Pierwsza wpadka aktualnemu mistrzowi świata i liderowi klasyfikacji generalnej Sebastianowi Vettelowi przydarzyła się podczas deszczowego Grand Prix Kanady, kiedy pod koniec wyścigu zaczął go doganiać Jenson Button. Na ostatnim okrążeniu Vettel nie wytrzymał presji i popełnij błąd, oddając tym sam zwycięstwo kierowcy McLarena. Sam zakończył rywalizację na drugim miejscu. Wcześniej w trakcie GP Chin został pokonany przez Lewisa Hamiltona, ale powodem tego były problemy z systemem KERS, więc nie można tutaj winić kierowcy. Do tej pory Vettel zawsze startował z pierwszej linii, więc utrzymanie prowadzenia nie było wielkim wyczynem, nawet jeśli przed nami ustawiał się jego partner zespołowy - Mark Webber. Jak wiadomo Australijczyk ma problemy ze startami, więc przebicie się przed niego było dość proste. Gdy jednak Vettelowi przyszło ruszać do wyścigu z trzeciego pola i nie udało się na pierwszych metrach objąć prowadzenia pojawiły się trudności. Miało to miejscem w Niemczech. Niemiec w swojej ojczyźnie był całkowicie bezbronny i dał się ograć Hamiltonowi, Alonso oraz swojemu koledze z teamu - Webberowi, kończąc Grand Prix po pierwszy raz w sezonie poza podium. Mark ruszał z pole position a jednak ukończył rywalizację na trzecim miejscu, więc także nie popisał się kunsztem prawdziwego fightera. Czy oznacza to, że kiedy najgroźniejsi rywale z McLarena i Ferrari zmniejszyli technologiczną stratę, zarówno Vettel jak i Webber nie są w stanie nic zrobić ? Bardzo mało prawdopodobne jest, aby bolidy Alonso i Hamiltona były szybsze, a więc jest to potwierdzeniem, że skład teamu z Milton Keynes nie jest wcale najlepszy z możliwych.