Kierowcy przewidują problemy z dublowaniem na Circuit of the Americas. "W paru zakrętach można za kimś stracić 2-3 sekundy"

Kierowcom końca stawki rzadko poświęca się uwagę, ale podczas GP USA to właśnie oni mogą zadecydować o losach wyścigu.

Pokonywany na dużej prędkości kręty dcinek nowego toru Circuit of the Americas złożony z łuków 3,4,5,6,7,8,9 toru nie daje większych szans wykonać manewru wyprzedzania, dlatego napotykając w nim tzw. "marudera", zawodnik czołówki może ponieść spore straty czasowe. Do blokowania tam szybszych kierowców dochodziło wielokrotnie podczas treningów. Sobotniego poranka na siódmym zakręcie Charlesa Pika uderzył Sergio Perez. Według doświadczonego Pedro de la Rosy, którym bolidem HRT wykręcił w kwalifikacjach czas gorszy od rezultatu najszybszego Sebastiana Vettela o niemal 5.5 sekundy, na wspomnianej sekcji trasy może być trudno dawać się dublować.

„Pierwszy sektor jest okropny jeśli chodzi o ustępowanie miejsca szybszym". - powiedział Hiszpan serwisowi Autosport. „Masz tam tylko jedną linię jazdy, poza nią nie ma żadnej przyczepności. Tego weekendu już wielokrotnie widziałem kogoś w lusterku i zamiast zjeżdżać mu z drogi, wolałbym tylko zdjąć nogę z gazu mając nadzieję, że mnie ominie. Opuszczając idealną linię jazdy, mogę się poślizgnąć i doprowadzić do wypadku". Pastor Maldonado, który wystartuje z 10. pola, podziela obawy de la Rosy o dublowanie: „Musimy tak manewrować strategią, żeby trzymać się od wolnych kierowców z dala. Jeżeli za jakimś utkniesz, możesz stracić 2-3 sekundy w paru zakrętach. Więc będzie ciężko i musimy się pilnować". Spokój zachowuje za to stajnia Marussii. Zdaniem jej prezesa Graeme Lowdona z puszczaniem szybszych zawodników kłopoty mogą mieć dziś tylko ci kierowcy, dla których bycie dublowanym jest rzadkim doświadczeniem.

„Obserwacje z zeszłego roku podpowiadają mi, że wielkie problemy są nie z tymi, którzy kwalifikują się na tyle stawki, a z szybkimi kierowcami, którzy z jakiegoś powodu wylądują na końcu i nie są przyzwyczajeni do puszczania rywali tak wiele razy. Nasi chłopcy potrafią radzić sobie w tego typu sytuacjach bardzo dobrze". - mówił Lowdon.