Ferrari i McLaren wspólnie o przyszłości Formuły 1

Wydawać by się mogło, że od czasu afery szpiegowskiej zespoły Ferrari i McLaren będą się spotykać jedynie na salach sądowych oraz podczas wyścigów.

Tymczasem 18 miesięcy od momentu, kiedy afera szpiegowska ujrzała światło dzienne, stosunki pomiędzy obiema drużynami układają tak dobrze, jak nigdy dotąd. Niewątpliwie jednym z czynników, który zbliżył do siebie oba zespoły była współpraca w ramach FOTA. Przejawem dobrych stosunków była czwartkowa wizyta szefa działu Public Relations Luci Colajanniego w McLaren Technology Centre w Woking. Zaznaczyć trzeba, że Włoch był pierwszym w historii pracownikiem Ferrari, któremu było dane zwiedzić fabrykę McLarena. Po zwiedzaniu Coljanni spotkał się z szefem zespołu Ronem Dennisem oraz z dyrektorem do spraw marketingu Ekremem Samim.

"To było dziwne przeżycie" - mówił Włoch na wieczornym spotkaniu z dziennikarzami. "Jeśli rok temu ktokolwiek wyszedłby do mnie z podobnym pomysłem, uznałbym go za niespełna rozumu."

Takie przyjazne gesty nie oznaczają złagodzenia rywalizacji sportowej między obydwoma zespołami, co zaznaczył Coljanni mówiąc o tym, że jego drużyna ma znacznie więcej trofeów w swojej siedzibie. Teraz jednak, zarówno Ferrari jak i McLarena czekają nowe wyzwania. Na dniach na biurko FOTA trafią wyniki ankiety, w której swoje opinie oraz oczekiwania co do Formuły 1 wyrazili kibice z całego świata.

Już wiadomo, że fani chcą większego kontaktu z kierowcami, a także nowego formatu zarówno kwalifikacji jak i wyścigów.

Po zapoznaniu się z wynikami ankiety zespoły będą musiały podjąć decyzje, w jaki sposób sprostać oczekiwaniom kibiców, tak żeby ci mogli cieszyć się wynikami prac FOTA już podczas Grand Prix Australii.

Przedmiotem dyskusji do tej pory był większy dostęp fanów do danych takich jak ilość paliwa, a także większa dostępność do rozmów radiowych pomiędzy zawodnikami, a zespołem w trakcie wyścigu.

Zdaniem szefostwa FOTA w interesie sportu, który jak żaden inny musi sobie radzić ze skutkami kryzysu finansowego, najlepszym rozwiązanie byłoby, gdyby decyzje były podejmowane kolektywnie, nie zaś pod dyktando jednego zespołu.

Zdanie to podziela Ron Dennis, który w wywiadzie dla serwisu f1.com ujął to w tych słowach: "Wspólna praca drużyn wyjdzie na dobre Formule 1. Chcielibyśmy, aby rezultatem naszych wspólnych wysiłków było to, że F1 stanie się nie tylko bardziej przystępna, ale także bardziej przyjazna dla środowiska oraz da więcej emocji kibicom - zarówno tym zgromadzonym na torach jak i przed telewizorami."

Taka harmonia na jednym polu nie musi wcale oznaczać braku konfliktów. Nie tak dawno burzliwą dyskusję między zespołami wywołała sprawa wyglądu dyfuzorów w bolidach Toyoty i Williamsa. Biorąc pod uwagę, że tegoroczne bolidy były zaprojektowane od nowa, takich kontrowersji i spięć może pojawić się więcej.

Wydaje się jednak, że pewna era w historii F1 ma się ku końcowi. Dzięki nawiązaniu współpracy między zespołami w ramach FOTA, polityka 'dziel i rządź' prowadzona przez Berniego Ecclestone'a i Maxa Mosley'a nie będzie odnosiła rezultatów.

Zdarzały się pewne rozbieżności zdań w FOTA, choćby w sprawie KERS czy też standardowych silników, jednak póki co jedność stowarzyszenia nie została zachwiana.

Pozostaje tylko pytanie, co się stanie w sytuacji, kiedy na przeciwko siebie staną zespoły wyścigowe z jednej strony, a FIA z Berniem Ecclestonem z drugiej.

Pierwszą poważniejszą kwestią sporną może być ta dotycząca prac w tunelach aerodynamicznych oraz zamykania fabryk na sześć tygodni w roku. FOTA twierdzi, że takie posunięcia są zbyt radykalne, jednak FIA upiera się przy swoim stanowisku.

W tej sytuacji pozostaje tylko czekać na to, co w niedalekiej przyszłości może się zdarzyć na linii FIA - FOTA oraz mieć nadzieję, że niezależnie od dalszych możliwych sporów cała ta sytuacja wyjdzie na dobre Formule 1.