Ecclestone chce wprowadzenia limitu budżetowego dla zespołów

Według Berniego Ecclestone'a największe zespoły zupełnie nie przejmują się trwającym kryzysem ekonomicznym i nadal wydają ogromne sumy pieniędzy na rozwój swoich bolidów. Szef Formuły Jeden jest zaniepokojony lekkomyślnością bogatych ekip, dlatego chce wprowadzenia limitu wysokości rocznego budżetu dla teamów F1.

„W F1 ciągle jest zbyt wielu ludzi noszących różowe okulary". - stwierdził Ecclestone. „Oczywiście oni widzą świat takim, jakim sobie go wymarzą. Ale różowe okulary zakłamują rzeczywistość". Spytany, co radziłby tym ludziom, 81-latek odparł: „Zmienić kolor okularów i zacisnąć pas. Niech przestaną wydawać więcej, niż potrzeba". Pomysł ograniczenia budżetów trzy lata temu próbował przeforsować ówczesny prezydent FIA - Max Mosley, lecz Brytyjczyk nie dopiął swego. W zamian stajnie podpisały Porozumienie o Ograniczeniu Zasobów (RRA), które jednak już zdążyło udowodnić, że nie jest do końca skuteczne, a poza tym powoduje konflikty między najlepszymi zespołami. Zdaniem Ecclestone'a nie ma innego wyjścia, jak wznowienie rozmów na temat ustanowienia maksymalnego pułapu wydatków. Zdaniem szefa F1 przez rozrzutność bogatych stajni cierpią słabsze teamy, które za pomocą swoich skromnych środków finansowych nie mają szans wspiąć się na szczyt.

„Najwięksi wydają teraz wszystko co mają i to jest problem". - wyjaśnił Ecclestone. „Moglibyśmy wprowadzić limit budżetowy skonstruowany na podstawie wydatków mniejszych zespołów, ale czołówka jest zdecydowanie przeciw i będzie walczyć, by nic z tego nie wyszło". Jednak spytany, czy w najbliższej przyszłości ogranicznik budżetowy może stać się faktem, szef F1 wyznał: „Z chęcią bym go przywitał. Tak, myślę, że jest szansa na to, by wszedł w życie".

Ecclestone nie przejmuje się natomiast tym, że królową sportów motorowych coraz bardziej zalewają kierowcy dysponujący wsparciem finansowym, nazywani potocznie „pay-driverami".

„Nie lubię określenia 'pay-driver'". - powiedział Brytyjczyk. „Tacy zawodnicy po prostu mają bogatych sponsorów. Co w tym złego? Nigdy nie widziałem, by kierowca płacił za przywilej jazdy z własnej kieszeni".